Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz... cóż po "lekturze" tej gry ten cytat nabiera nowego znaczenia. Dlaczego? Ano dlatego, że From Dust umożliwia nam dowolne ukształtowanie świata, począwszy od łąk i polan, poprzez bieg rzek, a skończywszy na całych łańcuchach górskich.
Minusem jest rozmiar świata - bo dysponując taką potęgą dość szybko okazuje się, że nawet archipelag kilku wysp to za mało przestrzeni dla "oddechu" z manią tworzenia ogromnych budowli.
Smaczku rozgrywce dodaje nasze plemię i otaczająca go historia. Tak oto gracz wciela się w rolę owego "oddechu", czy jak niektórzy wolą boga. Zresztą zwał jak zwał, jesteśmy po prostu pewnym duchowym opiekunem tych ludzi i mamy pomóc im w wędrówce przez (nie)zliczone światy.
Gra może i urzeka grafiką, ale jak dla mnie to o wiele bardziej pociąga jej fizyka - bo w ilu grach możemy spotkać tak rozbudowaną symulację choćby działań erozyjnych? Tutaj zaiste możemy poznać prawdę kryjącą się za przysłowiową kroplą drążącą skałę... wystarczy, że na jakiś czas zapomnimy o usypanym wale, który stworzył sztuczne jezioro. A jeśli przez przypadek z ów jeziora nie ma żadnego odpływu to po pewnym czasie zobaczymy jak to woda przeleje się przez umocnienia i "spłynie do morza".
Ale dość już tego rozczulania się, bo oto czas by przejść do sedna - bo ta gra tak naprawdę jest o muzyce. To dzięki muzyce powstaje byt, który kontrolujemy, to dzięki muzyce ów byt może "czynić cuda", to dzięki muzyce fale tsunami nie zalewają osad i to dzięki muzyce te osady w ogóle powstają - dosłownie granie w bębny wznosi budynki ;]
Ta gra jest miłym zaskoczeniem pośród współczesnych ociekających komercją produkcji. Przynosi na myśl dawne czasy Populousa czy Black & White, z tą różnicą, że nie koncentruje się na samej populacji, bo to nie ona jest kluczem do zawładnięcia światem, lecz zwraca uwagę na moce manipulacji otoczeniem.
A na zakończenie filmik z gry - 2 pierwsze rozdziały opowieści okraszone komentarzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz